synology, rclone, pcloud

W końcu usiadłem do ostatniego klocka w układance zwanej backupy – backup offsite, w tym przypadku w mitycznej chmurze.

Długi czas próbowałem się z backblaze, ale jako że moje dane mają lecieć z NAS, jako zbiorczego punktu, trzeba było używać Backblaze B2, co jakbym nie liczył wychodziło drogo.

Dzięki Tomashowi poznałem pCloud, europejską “chmurę”, stosującą się do europejskiego prawa i uregulowań GDPR a nie kolejne amerykańskie korpo robiące co chce (i przy okazji liżące dupę trumpowi). Z okazji World Backup Day w bdb promocji kupiłem na razie 1TB w opcji lifetime – jednorazowa płatność i gotowe.

Chwilę się mocowałem jak wrzucić rClone na NAS od synology – czy jakaś vm i podmontować zasoby do niej, kolejny kontener? Ale w sumie chyba najprostsze rozwiązanie jest najlepsze: po prostu instalacja pakietu rclone z repozytorium SynoCommunity

Potem już tylko wbicie po ssh, konfiguracja remote dla pcloud która wymaga pobrania tokena w opcji “nie mam przeglądarki www na hoście” – wszystko jest opisane w manualu rClone.

Pierwszy backup jest prosty jak puszczenie komendy:

rclone sync /volume1/photo/PhotoLibrary/ pcloud:Backup/Photo/

a stworzenie harmonogramu to dodanie tej komendy do harmonogramu w gui synology.

[edit]

Jednak nie takie proste 😀
rclone walczy z problemem z timeoutami i wielowątkowym zapisywaniem dużych plików na pcloud, w pakiecie w wersji 1.69.1-1 trzeba pokombinować z opcjami i użyć:

rclone sync --skip-links --transfers 1 --multi-thread-streams 0 /volume1/photo/PhotoLibrary/ pcloud:Backup/Photo/

Podobno jest naprawione w wersji 1.69.2, tylko nie widzę na razie pakietu dla synology.

synology, rclone, pcloud

lidarr — śmieci zaciąga, śmieci ustawia

Jeśli macie dużo mp3, jakoś ogarniacie kolekcję, macie wszystko otagowane itd., a wasza muzyka to coś więcej niż mainstream, to przestrzegam przed używaniem lidarr.

Niby ma pobierać info i ładnie automatyzować właśnie utrzymanie kolekcji, ale niestety źródła danych zawierają ogromną ilość śmieci. Potrafi zrobić niezłą sieczkę, np. nie uznając istnienia reedycji i uparcie nadpisywać tagi łącząc w jeden parę albumów.

Chwilę zajęło mi znalezienie, co mi nadpisuje tagi w utworach. Byłem bliski podejrzewania uszkodzenia systemu plików albo samych dysków (mimo że cała diagnostyka na zielono).

Najlepiej widać to było na dwóch reedycjach pierwszych albumów Behemoth, Sventevith i Grom.
Za każdym razem po ustawieniu dat, nazw albumów, okładek itd., wszystko było traktowane jak pierwsze wydania, bo w bazie musicbrainz tak jest, więc zapewne ja nie wiem, co ustawiam.

No nie, JA WIEM LEPIEJ.

Kontener poleciał i nie prędko wróci.

lidarr — śmieci zaciąga, śmieci ustawia